„Niby nic wielkiego się nie wydarzyło. Kolejna awantura w przedszkolu, kazanie na ulicy. Ale właśnie tego ranka ponad dwadzieścia lat temu postanowiłam walczyć o siebie. Nie tylko przetrwać, ale zrobić coś więcej. (…) Dotarło do mnie, że jeśli będę dalej płynęła z prądem, codziennie użalała się nad sobą i swoim losem, moje życie skończy się, zanim zdążę je na dobre poczuć. (…) Po raz pierwszy od dłuższego czasu szłam po ulicy z głową podniesioną do góry…” Brzmi jak z podręcznika…